Wiecie, co było pierwszego kwietnia?
Kokoszce wyrósł wielbłądzi garb,
W niebie fruwała krowa stuletnia,
A na topoli świergotał karp.
Jan Brzechwa, Prima aprilis
Sól zamiast cukru do herbaty? Czekoladowe babeczki z cebulą? Nalepka z odważnym napisem na plecach przyjaciela? Pierwszego kwietnia wszystkie psikusy są dozwolone, jak również – niewinne kłamstewka. Wszak wówczas obchodzimy utrwalony w tradycji dzień dowcipów.
Skąd się wziął tak dziwny zwyczaj? Święto to jest pozostałością po zmianie kalendarza na gregoriański, który ustanowił m.in., że początek roku przypadać będzie na 1 stycznia. Wcześniej, w wielu miejscach średniowiecznej Europy, obchodzono kalendarzowy początek roku właśnie 1 kwietnia. W samej zmianie dat nie ma jednak odpowiedzi na zadane pytanie. Zanim całe społeczeństwo nauczyło się nowego kalendarza, minęło wiele lat. Wszak informacje nie rozprzestrzeniały się w takim tempie jak dziś. Ci, którzy przyjęli nowy kalendarz, wyśmiewali się z tych, którzy wciąż rozpoczynali rok w kwietniu. Nazywano ich kwietniowymi głupcami.
Inne źródła wskazują jednak na starożytny Rzym jako miejsce pochodzenia tej tradycji. Podczas obchodzonych właśnie tego dnia świąt dozwolone były komiczne występy, żarty i wygłupy. Podobnych legend o początku prima aprilis można znaleźć tak wiele, że już sama opowieść o powstaniu tego święta wydaje się pewnego rodzaju żartem.
W XVI wieku zwyczaj trafił do Polski i szybko został przejęty przez mieszczan i szlachtę, choć wzbudzał kontrowersje podobne do tych, które dziś wywołuje Halloween. Nie wszyscy akceptowali obce święto. Lekki i świecki charakter obchodów sprawił jednak, że i sceptycy w końcu dali się przekonać. Zaczęto się więc regularnie, każdego 1 kwietnia, prześcigać w robieniu psikusów, płataniu dowcipów i opowiadaniu żartów.
Choć zwyczaj od dawna gości w naszej codzienności, nie ma on mocy prawnej – oznacza to, że zawarte 1 kwietnia umowy, małżeństwa, decyzje rządowe… będą obowiązywać. Dlatego ważne, by tak zaplanować psikusy, żeby nie zakpić z samego siebie!