Uwielbiałam Tłuste Czwartki w Bon Ami. W tym dniu pierwsi klienci odwiedzali nas zawsze wcześniej niż zwykle. Od wczesnego ranka na twarzach wszystkich gościł uśmiech. Nieważne, że trzeba wstać o 4 nad ranem, by spakować zamówienia. Nie szkodzi, że sami cukiernicy nie śpią już drugą dobę, by było, co pakować. Ważne, że zobaczy się uśmiech i błysk w oku klienta, gdy podaje się mu paczkę pachnących pączków.
W tym roku jest inaczej, ale to nie znaczy, że gorzej. Zmiany zawsze niosą coś dobrego. Bez zamknięcia Bon Ami nie byłoby otwarcia Cukierni Starowicz na ciasta wegańskie. W Tłusty Czwartek 2021 słynne pączki Starowicza, ale w wersji wegańskiej, występują w najlepszych roślinnych miejscówkach w całym Krakowie, m.in. w Szklarni, Roślinnym, Rannym Ptaszku. Być może znajdziecie je też w kawiarniach i sklepach w waszej okolicy. Od wielu miesięcy wyludnione miejsca dziś się ożywiły i wypełniły uśmiechami. Więc nadal uwielbiam Tłuste Czwartki. I pączki, oczywiście.
Od klęski urodzaju przepisów na pączki dzielą nas dwa kliknięcia. Pachnące masłem albo wegańskie. Bezglutenowe, dyniowe, bajkowe. Z różą, rzecz jasna, ale także z adwokatem, kremem pistacjowym, twarożkiem! Kilka lat temu w jednej z krakowskich restauracji dostępne były z kaczką, czytałam też o takich z kapustą. Pączki smażone na smalcu, na maśle, na oleju, a nawet, o zgrozo!, pieczone. Niektórzy cenią je sobie bardziej niż tradycyjnie smażone na głębokim tłuszczu i tak naprawdę w życiu krzywo bym na nich nie spojrzała – nie tylko ze strachu, że mnie nie poczęstują.
Jednak choć chętnie robimy w domach pierniki, serniki, jabłeczniki, a wielu porywa się nawet na torty, to z pączkami we własnej kuchni, mierzą się nieliczni. Dlaczego? Lista składników jest krótka, a podstawowy przepis znany od pokoleń. Przez zapach tłuszczu? Ze strachu, że nie wyjdą? A jeśli internetowe przepisy zestawimy z radami cukiernika, to ułatwi nam to podjęcie wyzwania czy wręcz przeciwnie?
Według przepisu Cukierni Starowicz pączki muszą wyrastać trzy razy. Ważne, by nie było żadnego przeciągu ani zimnego powietrza z zewnątrz, bo wtedy pączki “oskórzeją i siądą”. Najpierw trzeba rozczynić drożdże, potem dodać cukier, mleko, jajka, masło, a na końcu mąkę. Wszystko zamieszać lub zmiksować i poczekać, aż urośnie (pierwszy raz), potem przełożyć ciasto na stół, przykryć ściereczką, żeby znów podrosło (drugi raz), a na końcu podzielić na małe porcje, np. po 70-80 gram, wywiórkować (ręcznie nadać kształt) i porządnie wygarować (czyli wyrastanie po raz trzeci).
Tradycyjnie pączki smaży się na smalcu, który rozgrzewa się na głębokiej i szerokiej patelni. Jednak smalec to trudny temat, może niepotrzebnie zniechęcić – i do robienia, i do jedzenia. Tak samo świetne pączki wyjdą na dobrej jakości roślinnym oleju do smażenia. Najlepiej smażyć je od razu z odpowiednio zagniecioną konfiturą różaną, dzięki czemu podczas smażenia całe ciasto przejdzie aromatem róży. Można również nabić pączka zaraz po usmażeniu, gdy ciasto jest jeszcze gorące – efekt będzie podobny. Do nabicia można użyć rękawa cukierniczego lub odpowiednio dużej… strzykawki lekarskiej. Tak, takiej kupionej w aptece.
Jeśli po usmażeniu wokół pączka ukazuje się nam złota obrączka, to znak, że ciasto było odpowiednio wygarowane, czyli dobrze wyrośnięte. Obwódka świadczy o tym, że w cieście była odpowiednia ilość powietrza, dzięki czemu pączek jest pulchny, lekki, delikatny. Jeśli o usmażonych przez was pączkach można powiedzieć wiele, ale w opisie na pewno nie wystąpią tak miękkie i miłe słowa, jak te powyżej, to żaden wstyd. Wyjdą następnym razem, bo wierzę, że z miłości do pączków spróbujecie po raz kolejny. A dzisiaj, z tej samej miłości, ubierzcie się ciepło i ustawcie w kolejkach do ulubionych cukierni. Zmęczeni, jak w żaden inny dzień w roku, ale proporcjonalnie szczęśliwi cukiernicy czekają, by zobaczyć wasze uśmiechy.