Dzieci, jak tylko wyjdą spod skrzydeł mamy i taty, zaczynają uczyć się kontaktów z innymi dziećmi. Tu, w domu, dziecko było najważniejsze. Do tej pory świat kręcił się wokół niego…
Najpierw maluch przewrócił do góry nogami dotychczasowe życie rodziców. Nie bacząc na dotychczasowe ich zwyczaje, sam wyregulował, kto kiedy odpoczywa, śpi, a kiedy pierze, kiedy wychodzi na spacer i czy ma czas na odpoczynek. Dziecko zdeterminowało wszystkie działania rodziców. Dlatego każdy jego postęp jest zauważony i doceniony. Brawami nagradza się pierwsze kroczki maluszka, pierwsze słowa i każde nawet najmniejsze poczynania pokazujące jego rozwój. W towarzystwie młodych rodziców większość rozmów toczy się wokół ząbkowania, pierwszych słów, diety dziecka, jego wagi, zdrowia i rozwoju. Potem pierwsze wierszyki, piosenki, zabawy. Inaczej mówiąc, dziecko jest pępkiem świata, jest najmądrzejsze, najlepiej rozwinięte, najpiękniejsze, prawdomówne itd.
No i taki maluszek wraz z rodzicami wchodzą w świat rówieśniczy dziecka. A tu niespodzianka… Każdy maluch przyprowadzony do przedszkola, do piaskownicy czy na plac zabaw jest ideałem i całym światem swoich rodziców. I następuje spotkanie kilku lub kilkunastu dzieci.
I co teraz?
Każde dziecko przyzwyczajone jest, że to ono jest najważniejsze, jeśli chce zabawkę, zaraz ją dostaje, jeśli wiaderko – także, jeśli chce lalkę, którą bawi się inne dziecko, próbuje ją odebrać, a jeśli nie daje rady, kopie, pluje, krzyczy, bije wszystkich wokół. Jest sfrustrowane i zagniewane. W ogóle nie potrafi zrozumieć, dlaczego nie dostaje tego, czego chce. Potrafi wrzeszczeć, jakby go ze skóry obdzierano. Niezbyt podobają mu się zasady panujące w przedszkolu: dzielenie się zabawkami, kolejka do huśtawki, wyznaczony czas na leżakowanie.
Oczywiście na przyzwyczajenie potrzebny jest czas i wsparcie rodziców. W przedszkolu nauczycielki uczą podopiecznych, że należy się dzielić zabawkami, nie można ich wyszarpywać innemu dziecku, nie można pluć, pokazywać języka, kopać innych dzieci, powtarzać brzydkich słów. Po sprzeczce czy bójce należy się przeprosić. Pedagodzy uczą zgodnej pracy w zespole, zasad, które przecież panują w każdej grupie społecznej. I każde dziecko prędzej czy później przystosuje się do nowych wymogów. Nauczy się prosić, cierpliwie czekać na swoją kolej, uwagi, gdy nauczyciel o nią prosi, kulturalnego jedzenia, ustępowania młodszym.
Czasem jednak dziecko próbuje wymóc na rodzicach, by ci interweniowali i załatwiali za niego pewne sprawy, które samo powinno uczyć się rozwiązać. I tak, gdy w piaskownicy chce wiaderko, szarpie je innemu dziecku, gdy nie otrzymuje tego, czego chce, zaczyna płakać i biegnie do mamy czy taty, by rodzice podjęli interwencję. A ci, nie zawsze uważnie śledząc zabawy dziecka, interweniują. Zabierają zabawkę albo wymieniają ją na inną, czasem nawet kupują taką samą. Czasem pokiwają palcem na malucha, który nie chce oddać wiaderka ich kochanemu maleństwu. Gdy ich 5-latek zjedzie z górki na sankach, a pozostali zjeżdząjący krzyczą ze szczytu pagórka, żeby odszedł z toru zjazdowego tamto niespiesznie odchodzi, narażając siebie i inne dziecko na kraksę. Rodzice, którzy stoją z boku natychmiast interweniują, krzyczą na dziecko zjeżdżąjące, że nie patrzy, gdzie jedzie. Oskarżają je o narażanie ich malucha na połamanie nóg…
Już w szkole nasz 8-latek zaczepia starszego 10-latka. Przezywa go, przedrzeźnia, podstawia nogę i w końcu dostaje kuksańca – natychmiast skarży nauczycielowi. Płacze, że został uderzony przez starszego ucznia. Na tym często się nie kończy. Powtarza jeszcze w domu, że starsi go dręczą, biją, a nauczyciel tylko kazał się przeprosić. Rodzic udaje się do szkoły i wierząc ślepo słowom swego dziecka, znowu interweniuje, żądając wyjaśnienia, a czasem sam próbuje zastraszyć starszego ucznia poza szkołą. Krzyczy i grozi dziecku, nie słuchając jego wyjaśnień.
Jest to sytuacja niedopuszczalna i prawnie zabroniona. Nie należy wtrącać się bezpośrednio w relacje między dziećmi. Nie wolno czaić się na rzekomego agresora, w żadnym przypadku nie grozić mu, nie spotykać się sam na sam z innym dzieckiem. Relacje między dziećmi nie poprawią się, a nasz 8-latek będzie odludkiem lub ofiarą przykrych sytuacji. Można oczywiście spokojnie porozmawiać z innymi rodzicami. Porozmawiać, ale nie napadać na nich, np. w sklepie. Spokojnie wyjaśnić sytuację.
Jeśli będziemy załatwiać za nasze dziecko konflikty i sprzeczki, nasz maluch nie nauczy się prawidłowo funkcjonować w grupie. Zawsze będzie usiłował ukryć się za czyimiś plecami, zrzucić na kogoś odpowiedzialnośc za swoje wpadki. Dziecko pozostawi KOMUŚ załatwienie spraw. Ono ma ręce czyste i często je zaciera. Cieszy się w duchu, że mogło komuś “dowalić”. A potem mamy nastolatka, nielubianego, z którym nikt nie chce się przyjaźnić. Nikt nie chce wikłać się w przyjaźnie czy wspólne interesy z osobą, która nie jest szczera, uczciwa, konfliktuje się z każdym i manipuluje innymi.
Jestem zdania, że każde dziecko powinno uczyć się życia w społeczeństwie. Jeśli nasz maluch okaże się „ciapą”, trudno. Przypatrujmy się uważnie zabawom naszego dziecka, dostrzegajmy sytuacje niewłaściwe. Wytłumaczmy, jak sprawę powinno się załatwić. Uczmy w domu podejmowania decyzji, właściwych zachowań podczas gier i zabaw, pewności siebie, doceniajmy dziecko. Uczmy i wyjaśniajmy, ale nie wtrącajmy się w zabawy grupki dzieci – no chyba, że są niebezpieczne.
W każdej grupie społecznej pojawia się naturalny lider, który ma cechy przywódcze i niekoniecznie musi to być nasze dziecko. Inni go słuchają i ufają mu. Ma on decydujący głos. Jeśli w takiej grupie nasze dziecko jest źle traktowane, nie ma nic do powiedzenia, musi robić to, co inni mu każą… trzeba zmienić grupę kolegów.
Po czym poznać, że nasz maluch nie trafił właściwie? Jeśli grupa kolegów czy koleżanek powoduje, że nasz maluch odzywa się brzydko, jest arogancki, mija się z prawdą, nie słucha rodziców, zamyka przed nami pokój, uczy się gorzej – to nieomylne znaki, że kółko znajomych jest niewłaściwe dla naszego dziecka i trzeba je zmienić – im szybciej, tym lepiej Zastanówmy się, czym nasze dziecko się interesuje – może piłka nożna, muzyka, pływanie. Jeśli tak, to niech nawiąże przyjaźń z rówieśnikami, którzy mają podobne zainteresowania.
Nie można unikać kontaktów społecznych. Są one bardzo istotne w rozwoju każdego dziecka, które uczy się zasad panujących w społeczeństwie poprzez realne uczestnictwo i obserwację.
Obserwujmy rozwój społeczny dziecka, podpowiadajmy, ale sami nie bierzmy na siebie rozwiązywania jego problemów. Odpowiedzialność za swoje słowa, kłamstwo, nieuczciwość każdy musi ponosić sam. Taka nauka nie idzie na próżno, owocuje na przyszłość. Dziecko dwa razy zastanowi się, zanim nakłamie, oczerni, przezwie czy uderzy. Nauczy się, pod warunkiem że rodzice nie będą uczestniczyć w konfliktach między dziećmi. Będą czuwać, radzić, wskazywać różne możliwe rozwiązania, jednak działanie zostawią dziecku.