W swoich kontaktach z rodzicami często spotykam takich, którzy poświęcają cały swój czas i energię dzieciom. To wydaje się być dość naturalne, ale łatwo tu przesadzić. W rezultacie w progu mojego gabinetu staje rodzic – wykończony, nerwowy, sfrustrowany.
Pewnie każdemu z nas trudno złapać odpowiedni balans w życiu. Nie jest łatwo utrzymać równowagę między życiem zawodowym a prywatnym, a kiedy w pewnym momencie dochodzi do tego obowiązek wychowania naszego dziecka… wszystko potrafi się nam bardzo szybko załamać. Rodzice z dużym zaangażowaniem pomagają lub nawet wyręczają dziecko we wszystkim, zawożą na przeróżne zajęcia dodatkowe, pomagają w pracach domowych, zapewniają rozrywki itd. Niestety często kosztem zarwanych nocy, niedojedzonych posiłków i odwołanych wizyt lekarskich.
Nie tak dawno spotkałam się z sytuacją, kiedy jeden z moich uczniów poprosił mnie o to, żebym przekonała jego rodziców, by pozwolili mu wyjechać na wakacyjną kolonię. Raczej niechętnie angażuję się w rodzinne ustalania, ale akurat pojawiła się okazja, żeby porozmawiać z mamą dziecka. Okazało się, że problemem rodziców była obawa, że syn nigdy sam nie wyjeżdżał, więc nie wiadomo, jak się odnajdzie w grupie osób, których nie zna, wśród zasad bardziej rygorystycznych niż te domowe, no i że na pewno będzie tęsknił. A w ogóle to od 13 lat wszystkie wakacje spędzali zawsze razem, więc jak to teraz tak… osobno.
Myślę, że to dość powszechne. Każdy rodzic ma obawy przed rozłąką z dzieckiem. Często czuje wyrzuty sumienia, że zostawia dziecko np. u dziadków na weekend i nie potrafi w tym czasie wypocząć, lub po prostu zrobić czegoś dla siebie. Zwróćmy jednak uwagę, że chwile spędzone osobno pewnie wszystkim wyjdą na dobre.
Przede wszystkim nie odbierajmy dziecku samodzielności. Oczywiście, wszystkie rzeczy, które robi, powinny być dostosowane do wieku i możliwości. Ale wyręczanie 12- lub 13-latka w przygotowaniu kanapki lub w sprzątaniu jego pokoju może nie być najlepszym pomysłem. Poza tym każdy nastolatek powinien mieć swoje sprawy – swoje spotkania z rówieśnikami, swoje pasje i czas spędzony bez rodziców. Wtedy będzie miał szansę odnalezienia się w grupie znajomych, poznania zasad panujących w społeczeństwie. A to będzie owocowało w przyszłości.
My, rodzice, też potrzebujemy czasu dla siebie. Potrzebujemy wyjść na samotny spacer lub spotkać się ze znajomymi, żeby poplotkować. Potrzebujemy „mieć coś swojego” i co jakiś czas zmienić na chwilę otoczenie. Doskonałym pomysłem są zajęcia fitness, podczas których nasze dziecko może np. zostać w pokoju dla dzieci na czas naszych ćwiczeń. Możemy korzystać z pomocy zaufanych sąsiadów, rodziny lub wykorzystać dla siebie czas, który dziecko spędza na zajęciach dodatkowych, np. na wypicie kawy w pobliskiej kawiarni. Sposobów jest wiele, nie bójmy się raz na jakiś czas z nich korzystać.
Czas rodzinny i wspieranie dziecka są niezwykle istotne, ale niewiele osiągniemy, będąc przemęczonymi i sfrustrowanymi. Dlatego w natłoku tych wszystkich obowiązków, zawalczmy też o siebie – o swój rozwój, odpoczynek. Tylko w taki sposób będziemy mogli budować zdrowe relacje z naszymi dziećmi. Przemęczony rodzic, to rodzic nerwowy, wybuchowy, a czasem wbrew sobie niepanujący nad własnymi emocjami.
Pamiętajmy też o tym, że dziecko po skończonej szkole średniej czy branżowej pójdzie w swoją stronę: albo do pracy, albo na studia. Może wyjedzie do innego miasta. A my, czym wypełnimy tę lukę, jeśli nasze przyjaźnie zostały zerwane, nie mamy żadnej swojej pasji, bo cały nasz wolny czas zajmowało dziecko i jego sprawy?
Najwyższy czas pomyśleć o swoim zdrowiu, aktywności, godzince z książką czy spotkaniu z przyjaciółmi. Mamo, tato! Jesteście rodzicami odpowiedzialnymi za swoje dzieci, najbliższymi im osobami, powiernikami, pielęgniarkami i opiekunami, ale nie niewolnikami. Zadbajcie o siebie. O wasz czas, wasze relacje, wasze uczucia. Szczęśliwi rodzice = szczęśliwe dzieci.
To prawda, że gdy na świat przychodzą dzieci wywracają nasz świat do góry nogami. Ale wcale nie znaczy to, że mamy zapomnieć o sobie i swoich potrzebach.