Jako współczesne kobiety możemy głosować. Mamy prawa wyborcze. Jest to jednak młody przywilej, liczący zaledwie ponad wiek. Zanim jednak stał się naszym udziałem, świat obserwował proces, będący przedmiotem gorących sporów politycznych, naukowych debat. Działo się to na różnych polach – ideologicznym, normatywnym, kulturowym i emocjonalnym. Zapoczątkowany w XIX wieku proces „dochodzenia kobiet do głosu”, pierwsze sukcesy zaczął odnosić dopiero wiek później.
Nie udałoby się to bez ruchu społecznego, jakim był feminizm. W formie zorganizowanej pojawił się najpierw w Stanach Zjednoczonych, a u schyłku XIX wieku jego wpływy mocno zaznaczyły się w niektórych państwach Europy, np. w Wielkiej Brytanii. Podstawowym hasłem ówczesnych ruchów, działających na rzecz równouprawnienia kobiet, była emancypacja. Pojęcie feminizmu ukształtowało się w latach 80. XIX wieku we Francji i stamtąd eskalowało na inne kraje (najpierw europejskie, do USA trafiło na początku XX wieku, po I wojnie światowej).
W walce o prawa kobiet ujawniło się wiele bohaterek. Jedną z nich była – ostatecznie zgilotynowana za poglądy i działalność – francuska dramatopisarka Olympe de Gouges, która już w 1791 roku ogłosiła „Deklarację praw kobiety i obywatelki”. Postulowała w niej m.in. umożliwienie kobietom dostępu do edukacji, prawo do rozporządzania własnym mieniem, udziału w wojnie, a także równość w rodzinie. Najsłynniejsze zdanie, które pochodzi z opracowanego przez de Gouges dokumentu, brzmiało: „Skoro kobieta może zgodnie z prawem zawisnąć na szubienicy, winna również mieć prawo stanąć na mównicy”. Mimo że poniosła najsurowszą karę z możliwych, nie zapomniano jej idei, a rozpoczęta przez nią działalność pociągała z czasem coraz więcej zwolenniczek emancypacji i wolności kobiet.
Żądanie praw wyborczych wyrosło na podłożu postępującej europejskiej demokratyzacji, przeciwko wadom amerykańskiego myślenia polityczno-społecznego, wciąż tolerującego niewolnictwo czarnoskórych. Emancypantki, śledząc nierówności w dziedzinie praw obywatelskich, zdecydowały się na bunt. Uważały, że podstawowym powodem braku partnerskich relacji między płciami, ucisku kobiet i ich społecznego upośledzenia, jest właśnie brak równości w podstawowych kwestiach. Nie tylko chodziło im o dostęp do wiedzy, nauki czy równego traktowania w rodzinie. Zależało im na zmianie statusu społecznego kobiety.
Chciały prawa do rozwodów z możliwością zachowania majątku, dopuszczenia ich do wykonywania niedostępnych dla nich zawodów, a nawet prawa do noszenia spodni. Żądały tych samych przywilejów, które mieli mężczyźni. Oczywiście dla tych drugich często było to zbyt wiele. Zdecydowana większość była zdania, że miejsce kobiety jest w domu, a najważniejsze zadania to wychowywanie dzieci, dbanie o męża i gospodarstwo. Uczestnictwo kobiet w życiu politycznym uważali za absurd, za zagrożenie dla kobiecej moralności i subtelności. Zwłaszcza że mieli poparcie w nauce. Sam Freud i Darwin głosili mizoginistyczne poglądy. Byli też jednak tacy (jak np. John Stuart Mill), którzy prezentowali odrębne stanowisko, podkreślając, że opieka mężczyzn nad kobietami w rzeczywistości jest zniewoleniem. Jednak z czasem ruchy emancypacyjne na świecie były tak silne, że nie dało się ich ignorować.
Pod koniec XIX wieku znacząca dla rozwoju idei równości kobiet okazała się działalność brytyjskich sufrażystek, które podjęły się walki o prawa politycznej. Pisały petycje, organizowały pikiety i manifestacje. To nie dawało jednak rezultatów. Ostatecznie zdecydowały się na bardziej radykalne posunięcia. W 1903 roku powstała Społeczno-Polityczna Unia Kobiet, pod przewodnictwem Emmeline Pankhurst. Podejmowane przez organizację działania doprowadziły do kar więzienia dla wielu sufrażystek, które decydowały się na rozmaite publiczne akty, mające na celu łamanie powszechnie obowiązujących konwenansów, także w sferze istotnej dla ówczesnych społeczeństw – moralności. Ich działalność przerwał wybuch I wojny światowej.
Polki uzyskały pełnię praw wyborczych jako jedne z pierwszych na świecie. Miało to miejsce po odzyskaniu niepodległości, w 1918 roku, wraz z powstaniem rządu Ignacego Daszyńskiego. Stało się to za sprawą organizatorek warszawskiego Zjazdu Kobiet, które udały się do Józefa Piłsudskiego z delegacją Centralnego Komitetu Równouprawnienia Politycznego Kobiet Polskich. Wręczono mu deklarację z wezwaniem do przyznania Polkom równouprawnienia politycznego. 28 listopada Piłsudski złożył swój podpis pod dokumentem, który przyznawał prawo wyborcze wszystkim obywatelom, bez względu na płeć. Rok później w sejmie zasiadły też pierwsze posłanki. Były to Gabriela Balicka, Jadwiga Dziubińska, Irena Kosmowska, Maria Moczydłowska, Zofia Moraczewska, Anna Anastazja Piasecka, Zofia Sokolnicka oraz Franciszka Wilczkowiakowa. Reprezentowały one różne ugrupowania polityczne. Ich programy koncentrowały się na wielu znaczących dla kobiet zagadnieniach. Nie chodziło bowiem tylko o prawo do głosowania, ale o faktyczne zrównanie kobiet i mężczyzn, o zmianę społecznej świadomości, a przede wszystkim o ochronę pracy kobiet przed wyzyskiem, ochronę socjalną matek i wprowadzenie nowej etyki, uwzględniającej absolutną równość kobiet.
Niestety, wybuch II wojny światowej przerwał te działania, a idee tak prężnie realizowane na początku XX wieku musiały poczekać kolejne dziesiątki lat, na to by mogły stać się społeczną normą. Mimo że jako kobiety dziś mamy równość zagwarantowaną konstytucją, w wielu społecznych obszarach wciąż jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia.